Jak dbać o siebie? To temat podany przez Anię i aktualny w przypadku niejednej pracującej Mamy. Że z pustego i Salomon nie naleje, wiemy. A jednak pozostawiamy to często w sferze wiedzy teoretycznej, zupełnie nie popartej konkretnym działaniem. Eksploatujemy się niczym maszyny, wrzucamy byle jakie paliwo, nie zapewniamy odpowiedniej ilości czasu na regenerację, ignorujemy lampki kontrolne – do czasu. Takim działaniem kierują potężne mechanizmy. Pod powierzchnią naszych czynów kłębią się potrzeby, ich przemożna siła pcha nas ku lub odpycha od. Często nie mamy jednak do nich dostępu, nie wiemy, która potrzeba krzyczy najgłośniej i domaga się większej atencji.
Dla każdej z nas zadbanie o siebie będzie oznaczało coś innego. Nie istnieje jedna, sprawdzona recepta – tak, jak nie istnieje jeden zestaw potrzeb do spełnienia.
Warto sobie zatem odpowiedzieć na pytania:
- Czym jest dla mnie „dbanie o siebie”: jakie to są czynności? Kiedy czuję się zadbana?
- Jakie potrzeby spełniam dbając o siebie?
- Jakie korzyści z dbania o siebie płyną dla mojego umysłu, ducha i ciała? [Pamiętajmy, że są to naczynia powiązane i wpływ na jedno, oddziałuje również na resztę]
- Jaka forma zadbania o siebie jest dla mnie krytycznie niezbędna? Z czego za nic w świecie nie chcę zrezygnować, bo jest to dla mnie tak ważne / bo spełnia kluczową potrzebę, jaką jest …?
To jedna strona medalu. W temacie Ani słyszę pobrzmiewanie jeszcze jednej ważkiej nuty: jak dbać o siebie nie zaniedbując „ekipy”. Czy w naszych umysłach nie zagnieżdża się przypadkiem niebezpieczny wirus przekonania, że zadbana ja wyklucza zadbaną rodzinę? „Poświęcenie czasu” sobie jest rozbojem w biały dzień, kradzieżą cennego czasu, który można było spędzić na dbaniu o innych i dom? Zatem druga strona medalu to koszt mojego dbania, moich potrzeb, względem reszty. Na ile moja inwestycja czasu i wysiłku w realizację własnych potrzeb przełoży się pozytywnie na resztę systemu czyli jak wysokie będzie ROI? Jeśli koszty przewyższają zyski, rzeczywiście warto przemyśleć inną strategię spełniania własnych potrzeb w poszanowaniu potrzeb reszty. Stanem docelowym jest balans. Tylko dla każdej rodziny balans będzie gdzie indziej. Mimo że nie od razu i nie tak łatwo go znaleźć, nie poddawajmy się póki go nie osiągniemy.
Kiedy spełnianie naszych potrzeb będzie w balansie z potrzebami innych, służyć to będzie całości systemu. Dbająca o siebie świadomie pracująca mama jest wielkim bogactwem w rodzinie: bogactwem energii, bezpieczną przystanią dla dzieci, wulkanem kreatywności, morzem cierpliwości, mądrością i wsparciem.
Zaniedbana pracująca mama jest kłębkiem nerwów, ocierającą się o szaleństwo wyzutą z uczuć maszyną, biegnącą od zadania do zadania, bez dostępu do siebie i swoich bliskich.
Wiedząc, czym dla Ciebie jest dbanie o siebie i jakie Twoje potrzeby dzięki temu spełniasz oraz z czego nie zrezygnujesz, co jest dla Ciebie niezbędną formą zadbania, just do it. Bez wyrzutów sumienia, że odbierasz tym komuś coś innego, że zaniedbujesz poprzez to kogoś lub marnujesz cenny czas przypisany rodzinie. Jeśli nie zadbasz o siebie, odbierasz swoim najbliższym Najlepszą Siebie. Zmęczona nie jesteś Sobą. Uczłowiecz siebie, nie jesteś robotem tylko do zadań. Jesteś Człowiekiem pełnym Miłości, daj sobie do niej dostęp. Jeśli trudno Ci teraz poczuć głębię swojej emocjonalności i potrzeb, zastanów się:
- Czego życzyłby Ci Twój najserdeczniejszy przyjaciel, gdyby zobaczył Cię przemęczoną, zaniedbaną, sfrustrowaną i spiętą? Twoje dobre samopoczucie leży mu na sercu, co by Ci zatem doradził, pełen ciepłych uczuć do Ciebie, mając Twoje dobro na względzie?
- Jaka jedna najdrobniejsza rzecz wzmocniłaby teraz najbardziej Twoje poczucie zadbania o siebie?
- Za czym teraz tęsknisz?
Jeśli tłucze Ci się po głowie jeszcze taka myśl, że nie masz czasu zadbać o siebie, to zapraszam Cię do nowego spojrzenia na „czas”. Zamiast postrzegać go linearnie, w godzinach, pomyśl o czasie w postaci koła, pewnego kontinuum, w którym Twoje priorytety to konkretnej wielkości „kawałki tortu”. To, że dzisiaj nie zrealizowałaś konkretnego zadania, nie oznacza, że poległaś. Raczej może oznaczać, że rozkładasz jego realizację na kilka dni lub kilka etapów. Warto postrzegać „czas” w kategoriach tygodnia, gdzie mamy 168 godzin do dyspozycji. Doba zawsze wydaje się za krótka.
Myśl ostatnia w temacie, która sprawdza się w moim przypadku, wypróbuj, może i Ciebie wesprze. Pamiętam, kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, i nie spałam dwa tygodnie właściwie wcale, w amoku przemęczenia i zwątpienia byłam przekonana, że już nigdy się nie wyśpię, już nigdy nie odpocznę, już nigdy nie będę miała siły i zawsze już będzie tak strasznie źle. Zabrakło mi wtedy głosu zdrowego rozsądku, który by mi przypomniał, że życie składa się z etapów i każdy z nich rządzi się swoimi prawami. Jeśli jesteś właśnie na etapie, w którym z Tobie znanych względów nie jest możliwe zadbanie o siebie, to miej świadomość, że to „tylko” etap, który teraz trwa, ale który kiedyś się zakończy. Nie będziesz do końca życia się tak czuć i wyglądać, jak teraz. Prędzej czy później, ten etap też minie i pojawi się kolejny, w którym – jeśli uznasz to za stosowne, właściwe i Tobie potrzebne – zarezerwujesz odpowiednią ilość czasu na zadbanie o siebie.
Co o tym myślisz? Może masz swoje sprawdzone sposoby, którymi chcesz się podzielić z innymi pracującymi Mamami? Zostaw swój głos w komentarzu. Zacznijmy dyskusję, na pewno odpiszę!