Pamiętamy dobrze, że mózg działa w jednym nadrzędnym celu: aby przeżyć. Ewolucja chciała dobrze, szukając sposobu, jak tu człowieka zmotywować do odpowiednich zachowań, a jak go zniechęcić do tych niepożądanych. W ten oto sposób powstał w mózgu układ nagród i kar (odkryty przypadkiem dopiero 64 lata temu).
Motywacja weszła na wyższy poziom 2.0 (przy nadal funkcjonującej wersji podstawowej). Nauczyliśmy się szybko, że określone czynności przynoszą przyjemność, a inne ból. Nagrody miały nas motywować do kontynuowania zachowań koniecznych do przetrwania gatunku: jeść i rozmnażać się. A unikać ryzyka, omijać zagrożenia (prawdziwe, potencjalne i wyobrażone) szerokim łukiem. Cóż więcej do szczęścia nam trzeba…?
System wydaje się prosty w obsłudze. Ewolucja wzięła sobie dopaminę do pomocy. To dzięki dopaminie tak dobrze się czujemy – na przykład po smacznym obiedzie. Kłopot pojawił się jednak dość szybko, kiedy dopamina wymknęła się ewolucji spod kontroli. Obiad obiadem, to tylko mały skok dopaminy, łatwo kontrolowalny. Ale nam było mało i rozkręcaliśmy spiralę dopaminową coraz bardziej. Mózg szybko przyzwyczaja się do jej nowych wysokich wartości i potrzebuje coraz więcej. Więc nagrody ciągle muszą być większe i większe. Jeśli w tym roku dostaniesz 1000 zł premii, to w przyszłym roku 1000 zł cię w ogóle nie ucieszy. W reakcji na 900 zł zapytałabyś, czy to żart.
Najsmutniejsze jednak w nagrodach jest to, że radość po nich wyparowuje tak szybko! Jak długo cieszyłaś się z podwyżki albo premii? Ile trwała frajda z zakupów?
Zapętlenie w układzie nagród i kar oddala nas od intencji ewolucji. Zaczynamy działać na własną szkodę, wpadając w różne „-holizmy”. Wprawdzie tzw. kije i marchewki jako zewnętrzne motywatory sprawdzały się dobrze w kulturze zarządzania ludźmi w XX wieku, ale te czasy już minęły. Wiele firm nie zdaje sobie z tego jeszcze sprawy. Z uporem maniaka stosują nagrody i kary czyli system, który przynosił rezultaty w fabryce ponad 100 lat temu. Owszem – dla powtarzalnej i nudnej pracy.
„Klasa pracująca XXI” wieku ma o wiele większe oczekiwania wobec swojej pracy i pracodawców. Chcemy ambitnych zadań. Chcemy sprawdzać nasze umiejętności w wyzwaniach, realizować nasz potencjał. Motywacja 2.0 nie tylko nie motywuje. Ona sprawia, że czujemy się gorzej. Sami ze sobą tak po ludzku. W błędnym kole uzależnienia od nagród, które właściwie nie cieszą na dłuższą metę. Czujemy się znowu źle, więc idziemy po podwyżki, awanse, premie, żeby poczuć się lepiej. Albo kupujemy chwilowe poprawiacze nastrojów.
Chcemy sobie zrekompensować niezidentyfikowane poczucie, że coś tu nie gra. A tym czymś jest po prostu pustka. Łatwiej wzmacniać się w uzależnieniu od marchewek i w strachu przed kijami. Wejście na kolejny poziom w życiu, do strefy motywacji 3.0., wymaga zmierzenia się z pustką, z wzięciem pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Jak tam jest? O tym wspaniałym miejscu opowiem w niedzielę 10 marca o 21:00 na live na fanpage’u. Zapraszam Cię gorąco!